środa, 16 stycznia 2019

Tragiczne wydarzenia w Gdańsku w konekście społecznej frustracji



 Wszyscy jesteśmy poruszeni śmiercią prezydenta Gdańska, śp.Pawła Adamowicza.
Ta niepotrzebna śmierć nas zaskoczyła, przestraszyła, i jednocześnie zmusiła do refleksji : Dlaczego? Dlaczego młody mężczyzna, stojący dopiero u progu życia zadaje cios nie tylko zacnemu Człowiekowi, jego Rodzinie czy całemu społeczeństwu, ale również samemu sobie?

Wielu próbuje na tym tragicznym wydarzeniu zbić kapitał polityczny i szukać winnych tam, gdzie ich nie ma – w działalności różynch partii. Ale czy słusznie? Czyżby morderczy akt zawierał w sobie aż tak prostą odpowiedź? Czy to jest odosobniony przypadek desperata, chorego na brak odpowiedzialności  w zarządzaniu swoim życiem?

Społeczeństwo polskie jest podzielone. Nosi w sobie poczucie krzywdy, które zrodziło się u progu odzyskania wolności, na samym początku wprowadzenia demokracji w Polsce. Wtedy to bowiem rozkradziono majątek narodowy, który, przechodząc w ręce nielicznej części społeczeństwa (będącej wtedy u władzy bądź powiązanej z nią), spowodował pogłębiającą się biedę i kontrasty.
Ukradziony majątek pomnożono. Ustanowiono prawo, w myśl którego ludzie uczciwie pracujący,  zarabiają przeciętnie tylko 2.000 zł netto. I to jest fakt powszechnie znany. Jednak nie jest powszechnie wiadome, dlaczego niektórzy urzędnicy państwowi czy inne grupy społeczne boją się  ujawnić swoje dochody? Czyż to właśnie nie ta niesprawiedliwość społeczna zasiewa zalążek desperacji? Oczywiście składa się na nią jeszcze wiele innych czynników, m.in takich jak: wulgarność języka, przykłady medialne na to, że można mieć firmę i wysoki standard życia bez wysiłku, czy choćby karanie dzieci, za to, że przyszły na świat. Z drugiej zaś strony nasuwa się pytanie: za co matki mają utrzymać swoje dzieci? Jak powinny zaspakajać ich normalne, nastoletnie potrzeby? Dlaczego niekiedy pozbawiają je życia, nie mogąc liczyć ani na ojca dziecka, ani na rodziców, ani na kościół, który dostrzega jedynie  aspekt moralny czynu? Dlaczego kierowcy rozjeżdżają przechodniów na pasach? Dlaczego zewsząd słychać tylko narzekanie na zły los... Czyż to nie „byt kształtuje świadomość”? A przecież tej zdrowej świadomości społecznej w Polsce jest jak na lekarstwo...

Niedawno odbył się proces 21-latki, która nieumyśnie spowodowała śmierć swoich współpasażerek. Oczywiście nie zrobiła tego celowo. Ona „po prostu” nie miała świadomości konsekwencji czynu, mając być może wiedzę cząstkową na temat konsekwencji, dotyczącej np: ocen w szkole, nieposłuszeństwa wobec rodziców czy przełożonych, czy jeszcze innych, jakichś zachowań. Istnieje zatem luka pomiędzy wiedzą, a świadomością czynów, która to świadomość zapada jako mądrość życiowa głęboko w serce i jest racjonalnie i słusznie przez całe życie realizowana.
Czytałam kiedyś anegdotę na temat pewnego gościa, który wszedł do poczekalni z wężem boa na ramieniu. Oczywiście ludzie przebywający tam zerwali się z ławek i rzucili się z krzykiem do ucieczki.
- Czemu uciekacie? – spytał.
- Bo pan masz na ramieiu węża boa- krzyknął jeden z uciekających.
- Wiem, że mam na ramieniu węża.
Człowiek ten posiadał zatem wiedzę. Ale czy był świadomy konsekwencji?

Jesteśmy społeczeństwem chorującym na nieświadomość. Często wypranym ze świadomych treści. Niejednokrotnie głodnym. Podczas gdy w krajach rozwiniętych o bycie stanowi ekonomia, to w Polsce o bycie decyduje partia. Najtragiczniejsze jest to, że ani państwo, ani kościół, ani inne instytucje nie dostrzegają tych luk, które zniekształcają psychikę społeczeństwa.
W Polsce jest wielu desperatów. Nie myślą oni o odpowiedzialności, ale o możliwości zaistnienia. Nie przewidują skutków tragicznej decyzji niedojrzałego, pełnego nienawiści (biorącej się z frustracji) życia.
Człowiek, który rzucił się z nożem na Pana Prezydenta, był jednym z nich. Chory psychicznie, pomijany przez instytucje pomimo, że jego wcześniejszy brak wyrażenia skruchy już był sygnałem sos - niemym krzykiem na życiowe nieudacznictwo. Jemu w gruncie rzeczy było wszystko jedno, na kogo rzuci się z nożem. Było mu obojętne, kogo zabije. Chodziło mu tylko o to, żeby zaistnieć medialnie, dlatego wybrał osobę ważną, pełniącą odpowiedzialną funkcję. I takich przypadków jest  dużo i będą istnieć tak długo, jak długo nie zostanie wyrównany rachunek krzywd społecznych. Pozostaje jedynie dziękować Bogu, że w Polsce nie ma jeszcze pozwolenia na dostęp do broni palnej – pomimo usilnych starań niektórych partii, bo ludzi rozchwianych emocjonalnie i psychicznie nie brakuje...
Czas wyciągnąć wnioski z tego wydarzenia. Czas umożliwić wreszcie młodym, często zaniedbanym moralnie i duchowo, mniej zdolnym ludziom - dostęp do nauki zawodu, po której bez problemu będą mogli znaleźć pracę, dającą możliwość godziwego wynagrodzenia, a co się z tym wiąże – godnego życia. Jest to pewnie jeden z dobrych sposobów na dobrych obwateli. Punktem wyjścia nie jest więc tu bycie patriotą czy katolikiem, ale bycie człowiekiem najedzonym, któremu będzie „się opłacało”  przetrzeganie norm społeczynych czy  przykazań kościelnych. Zamiast noża, dajmy młodym do ręki możliwość zarobienia chleba. A zamiast nienawiści - dajmy im miłość , najcudowniejszą broń do osiągania życiowych celów.