piątek, 1 kwietnia 2011

Prawo jazdy a prawo...

Szkoły jazdy w Polsce tracą klientów. Obywatele państwa polskiego wolą jeździć do Czech i na Ukrainę, gdzie za sumę jednego czy dwóch tysięcy złotych w ciągu paru dni otrzymają dokument uprawniający ich do poruszania się samochodami osobowymi po drogach publicznych.
A rząd śpi?...
I nie chodzi o to, aby utrudnić biednemu Polakowi możliwość jazdy własnym samochodem, ale o to, żeby można było czuć się bezpiecznie w państwie, które reguluje zachowania obywateli i chroni ich przed wypadkami spowodowanymi brakiem respektu w stosunku do prawa.
Dlaczego kierowcy z zachodnich krajów zatrzymują się przed przejściem dla pieszych, a prawie żaden z polskich kierowców tego nie robi?...
Przyjrzyjmy się innej sytuacji zaistniałej w Niemczech.
Kiedy obywatelowi niemieckiemu  zostanie  odebrane prawo jazdy za alkohol, może je odzyskać poprzez zgłoszenie się na Idiotentest i powtórne zrobienie prawa jazdy. Jeśli chodzi o Idiotentest, to  polega on nie tylko na badaniu psychiatrycznym, ale również na testach wątrobowych, które mają za zadanie wykazać, że ukarany nie brał w ogóle alkoholu do ust przez ostatnie pół roku. Dopiero potem można powtarzać cały kurs. Niemcy, chcący obejść Idiotentest – nie tylko trudny, ale i bardzo drogi, kosztujący około 4 tysięcy euro – bardzo chętnie chcieli  robić samo prawo jazdy za granicą. Ale wtedy niemiecki rząd zareagował niemal natychmiast: uchwalono przepis, podany do publicznej wiadomości dla wszystkich w całym państwie, że jeżeli obywatelowi  niemieckiemu zostanie odebrane prawo jazdy ze względu na alkohol,  może on je zrobić powtórnie jedynie w Niemczech.
Gdyby komuś zaś przyszło do głowy robienie pierwszego prawa jazdy w Polsce czy gdzie indziej za granicą, musiałby przebywać w tym kraju minimum 3 miesiące...
Tak więc w Republice Federalnej Niemiec to rząd przechytrza obywateli, a nie obywatele rząd...
Kto nadzoruje mechanizmy prawne w Polsce?
Dlaczego do tej pory nie ma dobrych regulacji prawnych związanych np. z mandatami?
Społeczeństwo polskie jest bardzo zróżnicowane. Jedni zarabiają bardzo mało, inni mają bardzo dobre dochody. Sprawiedliwie i po równo nie znaczy jednak w tej kwestii dla wszystkich od pięciuset do tysiąca złotych mandatu. Dlaczego? Ci, których zarobki przekraczają kilka tysięcy miesięcznie nie będą mieli zbytniej motywacji do przestrzegania prawa następnym razem, dla nich ta suma jest śmiesznie niska. Ci, których zarobki są bardzo niskie, są ukarani o wiele dotkliwiej niż bogatsi od nich. Dlatego uzależnienie mandatów od wysokości  zarobków na gruncie polskim byłoby bardziej wychowawcze.
Tak jest np. w krajach skandynawskich.
Natomiast w Niemczech te same kwoty stanowią dotkliwy wydatek zarówno dla biednych, jak i dla bogatszych. Ale tu nie ma takich olbrzymich dysproporcji ani w zarobkach, ani w wydatkach.
Następna sprawa, ściśle związana z regulacją prawną, to kompetencja sądów.
Jeśli obywatele w Niemczech mają jakiś problem, rozstrzygany na szczeblach sądu związkowego danego Landu (w Polsce są to województwa), to werdykt wydany przez te sądy ma charakter wiążący dla całego prawa niemieckiego. Np. jeśli ktoś spowodował wypadek w zimie, a miał opony letnie i ubezpieczyciel nie chciał wypłacić odszkodowania – to rozstrzygnięcie na szczeblach sądu związkowego spowodowało, że ustawa weszła w życie na terenie całych Niemiec.
Dlaczego w Polsce sądy mają prawo wydawać sprzeczne opinie?...
W parlamencie niemieckim również dochodzi do różnych spięć. Ale jeśli w grę wchodzi dobro niemieckiego obywatela, to natychmiast zaobserwować można zrozumienie i jednomyślność w uchwałach na korzyść ludu.
Może zechcielibyśmy wreszcie się czegoś od naszych sąsiadów nauczyć...

Brak komentarzy: